Piromani są wśród zwierząt [WIDEO]

W najnowszych „Echach Leśnych” można przeczytać tekst o dzikich piromanach. Okazuje się, że za część pożarów lasów czy budynków odpowiadają same zwierzęta.
26.04.2017 | Jan Kaczmarowski

W najnowszych „Echach Leśnych” można przeczytać tekst o dzikich piromanach. Okazuje się, że za część pożarów lasów czy budynków odpowiadają same zwierzęta.

Jan Kaczmarowski w tekście „Dzicy piromani”  podaje przykłady pożarów, w których rola podpalacza przypadła zwierzętom. Okazuje się, że nawet poczciwy bocian może być podpalaczem. Tak było w przypadku pożaru w jeden z podlaskich wsi, gdzie bociek połasił się na pręt, którym chciał uzupełnić konstrukcję swojego gniazda.   Metalowy element konstrukcyjny wypadł mu z czerwonego dziobu tuż nad przewodami zasilającymi posesję w prąd, powodując zwarcie i iskrzenie instalacji, a to już w zupełności wystarczyło, by łatwopalna konstrukcja stanęła w ogniu. Spłonął chlewik i umocowane na nim bocianie lokum – opisuje Jan Kaczmarowski.

Bocian nie jest odosobnionym przykładem latającego podpalacza. Gołąb stał się głównym podejrzanym w sprawie pożaru na poddaszu trzykondygnacyjnego domu w Londynie. Z kolei winowajcą podpalenia sklepu w pewnym prowincjonalnym brytyjskim miasteczku okazał się wróbel. Z badań wynikało, że ogień rozprzestrzeniał się od miejsc, w których były ptasie gniazda. Źródłem zaprószenia ognia, jak ustalono, były zgromadzone w nich niedopałki papierosów.

Pobierz cały tekst „Dzicy piromani”  

Tylko dlaczego gołąb i wróbel, gatunki doskonale przystosowane do życia wśród ludzi, nagle postanowiły puścić z dymem oba budynki? Otóż okazało się, że liczne ptaki miejskie, budując gniazda, celowo umieszczają w swych konstrukcjach niedopałki papierosów. Zawarta w bibułkach celuloza izoluje, a więc ociepla gniazdo. Poza tym filtry papierosów, a właściwie zawarty w nich octan celulozy, pełnią rolę insektycydu, odstraszającego pasożytnicze roztocza.   
Pożary, jak wyjaśnia autor mają na koncie także znacznie większe ptaki. Teksańskim strażakom  przyszło walczyć z ogniem wywołanym przez sępa. Ogromny, padlinożerny ptak, nie zmieścił się pomiędzy liniami energetycznymi i zahaczył skrzydłami o  przewody. Martwy, z płonącymi piórami, spadł na ziemię. Powstały pożar strawił 2,5 ha nieużytków leśnych.

Inni amerykańscy strażacy, oraz 19 tysięcy osób pozbawionych na kilka godzin prądu, na długo zapamiętają pewien gęsi duet. Dwa startujące do lotu ptaki wleciały wprost na linię zasilania rozciągniętą w poprzek rzeki. Pęd masywnych ciał wystarczył, by przerwać podniszczone przewody, które spadły na wysuszoną roślinność lasu łęgowego. Jedną z martwych gęsi znaleziono na miejscu.

Wśród dzikich piromanów znajdują się także zwierzęta preferujące wodę. Szkody powodowane przez bobry to już nie tylko podtapianie terenów czy blokady przepustów – napisał Jan Kaczmarowski.  Od niedawna owi leśni budowlańcy na konto swoich przestępstw gospodarczych mogą dopisać także podpalenia. Za pomocą długich i mocnych siekaczy, ostrych niczym noże, pewien kanadyjski bóbr obalił rosłą topolę. Zwykła rzecz, gdyby nie to, że drzewo spadło wprost na sieć elektryczną. Tym samym bóbr odpowiada za spalenie 0,4 ha przybrzeżnych szuwarów

Zadziwiające jest to, że zwierzęta używają ognia jako narzędzia do zdobywania pokarmu. Ptaki, którym słupy dymu służą za drogowskaz, a tańczące płomienie za reklamowe neony, potrafią przelecieć wiele kilometrów, by dotrzeć do pożaru i posilić się drobnymi kręgowcami i owadami uciekającymi przed płomieniami. Ofiary szalonego exodusu stają się bowiem łatwym łupem dla skrzydlatych drapieżników.

Małe pożary często zwabiają tak dużo stołowników, że nie wystarcza pokarmu dla wszystkich. Toteż dwa gatunki australijskich ptaków udoskonaliły taktykę zdobywania pożywienia. Tamtejsi strażacy i leśnicy, zaobserwowali, że sokół brunatny i kania czarna przenoszą w szponach tlące się gałązki z pożarzyska w nowe rejony, jeszcze nieobjęte ogniem. W ten sposób wypłaszają stada drobnych zwierząt, które stają się łatwym posiłkiem. Wiedza o takim zachowaniu pozwala wytłumaczyć dużą ilość niespodziewanych przerzutów ognia na znaczne odległości, podczas gdy sam pierwotny pożar był niewielki.